Thursday, October 22, 2015

Mama i Michal w USA!/Mom and Michal in the US!

Witajcie moi Drodzy!
 
Znowu mialam przerwe w aktualizacji bloga, ale przerwa ta jest jak najbardziej usprawiedliwiona, poniewaz ostatnie trzy tygodnie poswiecilam w pelni mojej rodzinie:) 
 
28 wrzesnia w poniedzialek do USA przyleciala moja kochana mama i moj przeuroczy brat Michalek:) Rozne czynniki wplynely na to, ze nie widzielismy sie rowno 15 miesiecy... To bardzo dlugo! To byla nasza pierwsza tak dluga przerwa, nigdy wczesniej nie rozstawalismy sie na dluzej niz jakis krotki okres wakacyjny... Odleglosc miedzy Polska, a USA jest jednak ogromna... Bardzo za soba teskinilismy... W USA zyje mi sie bardzo dobrze, mam wspanialego i madrego meza, ktory bardzo mnie wspiera, dzieki ktoremu jest mi tu tak dobrze, ale wiele bym oddala, zeby miec mame i brata tutaj na codzien... Mam nadzieje, ze jesli los bedzie dla naszej rodziny laskawy to zycie na odleglosc jest tylko kwestia czasu, a predzej, czy pozniej znowu wszyscy bedziemy razem w krainie szczesliwosci jaka jest Ameryka:) Tymczasem nie ma co rozpaczac tylko wyciagac same pozytywy z obecnej sytuacji! :) Wszystko zaczyna sie od tego co mamy w glowie, przede wszystkim od naszych mysli... Dobra energia i dostrzeganie jakis chocby najmniejszych pozytywow w nawet najbardziej beznadziejnych sytuacjach to klucz do sukcesu, jakim jest miedzy innymi spokoj... Miliony ludzi tak zyja i maja sie dobrze...:)
 
26 wrzesnia w sobote ja i Majk wyruszylismy samochodem z Bainbridge w Georgii do  National Park w New Jersey, gdzie mieszka babcia Majka. Odleglosc miedzy Bainbridge, a National Park to prawie 945 mil, czyli okolo 1520 km. Planowany czas podrozy to okolo 15 godzin. Nam zajelo to okolo 22 godzin, poniewaz robilismy sobie przerwy w podrozy. Podczas drogi zmienialismy sie... Kilka godzin prowadzil Majk, potem kilka godzin ja... W New Jersey bylismy w niedziele po poludniu. Zjedlismy obiad, wzielismy prysznic, zabralismy babcie Majka i pojechalismy w odwiedziny do nowego domu cioci Bernadette, gdzie spotkalismy sie z reszta rodziny Majka. Byl to bardzo mily wieczor w doborowym towarzystwie. Rodzina Majka jest naprawde fajna! Mili, smieszni, wyluzowani ludzie, ktorzy potrafia odnalezc sie w sytuacji:) Najsmieszniejsza rzecza w rodzinie Majka jest laczenie polskich i amerykanskich akcentow. Jego rodzina ma polskie pochodzenie... Babcia urodzila sie w Polsce, mowi bardzo dobrze po polsku i po angielsku, jej dzieci natomiast dwojka z nich urodzona w Polsce, dwojka juz w Stanach sa zdecydowanie zamerykanizowane... Rozumieja jezyk polski, juz mniej potrafia sie nim poslugiwac, a jesli nawet zdarzy im sie poslugiwac tym jezykiem to zdecydowanie slychac w nim akcent amerykanski... Zawsze chce mi sie smiac, kiedy babci zdarzy sie cos powiedziec do ktorejs z corek po polsku, natomiast one odpowiadaja po angielsku, albo czasem powiedza cos smiesznego po polsku... Wszystkie corki babci Majka maja mezow Amerykanow, do ktorych babcia zwraca sie polskimi zdrobnieniami np: Glenus, Rejus, Dzerus...:) Podczas ostatniego spotkania nie zabraklo oczywiscie polskiej przyspiewki 100 lat... Wujek Ray powiedzial: 100 lat w tej rodzinie spiewane jest 10 razy do roku od mniej wiecej 30 lat, wiec zdarzylem sie juz nauczyc.". Wieczorem wrocilismy do domu babci, padnieci po dlugiej podrozy szybko zasnelismy... a nastepnego dnia znowu wrazenia:) Obudzilam sie o czwartej rano, zeby zadzwonic jeszcze o mamy zanim wyleci z Polski... Mama i Michal o 10 rano stawili sie na lotnisku w Warszawie. Wylot planowany byl na 12:30... Niestety podroz nie zaczela sie zbyt dobrze... Wsiedli do samolotu, w ktorym na lotnisku siedzieli 2 godziny, gdyz pojawil sie jakis blad systemowy w samolocie... Piloci mysleli, ze usuna usterke i beda mogli leciec tym samolotem... Po dwoch godzinach pilot poinformowal jednak pasazerow, ze niestety musza przesiasc sie do innego samolotu, poniewaz ten samolot nie nadaje sie do lotu... W koncu samolot z Warszawy do Nowego Jorku na pokladzie z moja mama i bratem wylecial o godzinie 17 czasu polskiego... W Nowym Jorku byli przed godzina 21 czasu lokalnego... Ja bylam poddenerwowana opoznieniem, zniecierpliowiona, steskiona, przepelniona emocjami, ze kiedy zobaczylam mame i Michala idacych do wyjscia w USA w moja strone to razem z mama zalalysmy sie lzami szczescia, ze wreszcie jestesmy razem! Mama ubrana byla dosc cieplo, gdyz w Polsce kiedy wylatywala bylo zimno, wiec pierwszym szokiem dla niej w Nowym Jorku byla wysoka temepratura... Od razu musiala zdjac ubranie wierzchnie. Mama, Michal, Majk i ja wycalowalismy sie, wysciskalismy, wzruszylismy po czym udalismy sie do polozonego dwie godziny od Nowego Jorku New Jersey, do domu babci Majka. Zarowno moja mama jak i babcia Majka byly szczesliwe, ze mogly sie poznac... "Wygadaly sie", posmialy, wszyscy razem mielismy bardzo mily czas razem... Moja mama byla w szoku, ze Majka babcia w wieku 85 lat wyglada tak dobrze, zdrowo, ze jest taka energiczna, niezalezna... We wtorek okolo poludnia wyruszylismy w droge powrotna do naszego domu w Bainbridge, gdzie zmeczeni, ale szczesliwi dotarlismy w srode po poludniu. Na dzien dobry Mama i Michal mieli okazje doswiadczyc jazdy po pieknych, rownych i wielkich autostradach w USA, a takze przemierzyli stany takie jak: Nowy Jork, New Jersey, Delaware, Maryland, Waszyngton D.C, Wirginia, Karolina Polnocna, Karolina Poludniowa, Georgia, a potem Floryda, czyli w zasadzie cale wschodnie wybrzeze.  Moja mama wychwalila mnie jak dobrze prowadze dom. Byla wrecz zachwycona naszym amerykanskim domem oraz jego praktycznoscia. Juz wczesniej poznali naszego kchanego pieska, ktory oczywiscie towarzyszyl nam w podrozy do Nowego Jorku i z powrotem, potem poznali nasze kotki. Nastepnego dnia zaczalo sie grillowanie, zakupy, zwiedzanie okolicy i po prostu cudowny, rodzinny czas, ktorego nikt nam nie odbierze! :)


Hello everyone!

Again I had a break in updating my blog. This break is very much justified, because the last three weeks I was spending time just with my family:)
 
My lovely mom and my cute brother Michal came to the US on Monday, September 28th:) Different things caused us not to see each other for exactly 15 months... It is a very long time! It was our first long break. We have never been apart for such a long time before, expect for a short vacation... A distance between Poland and US is definitely huge... We were missing each other very much... My life in the US, very good... I have a wonderful and smart husband, who supports me and makes feel that good here, but I would do a lot to have my mom and my brother with me here... I hope that my family will be lucky and distance life it is just a matter of time and eventually we will be again all together in happy land of America:) There is no need to be worry for now. We should only think positively and take only good points of this situation! :) Everything begins in our head. Our thoughts play very important role... Good energy and recognizing good things in even the most hopeless situation is a key to success which might be for example a peace of mind... Millions of people live like this and they are just fine...:)
 
Mike and I drove from Bainbridge in Georgia to National Park in New Jersey, where Mike's grandmother lives on Saturday, September 26th. A distance between Bainbridge and National Park is almost 945 miles, which is about 1520 km. Duration of the this travel is about 15 hours. This trip took us about 22 hours, because we were doing breaks. We were changing during the way... Mike was driving a few hours then me... We arrived to New Jersey Sunday afternoon. We had a dinner, took a shower and then we took his grandmother and we went to visit Aunt Bernadette at her new house, where we met the rest of Mike's family. It was a really nice evening! :) Mike's family is very cool! They are nice, easygoing, and they can find themselves in situation:) The funniest thing in Mike's family is when they mix Polish and  American accents and languages. Mike's family roots are Polish... Grandmother was born in Poland. She speaks Polish and English very good. Two of her daughters were born in Poland and the other two were born already in the US... They all are Americanized. They understand Polish, they do not use that much Polish, but when they decide to use it sometimes you can for sure hear there an American accent... I always want to laugh when grandmother says something to her daughters in Polish and they respond in English or they will say something funny in Polish... All of grandmother's daughters are married to Americans. Grandmother calls them so cute as in Polish which is Glenush, Rayush, Jerrush...:) During last visit we did not miss Polish 100 lat... Uncle Ray said: "100 lat in this family is singing 10 times per year for like 30 years now, that I finally memorized that.". We came back home at the evening. We were very tired after a long trip so we fell asleep very fast... Next day next impressions! :) I woke up 4 am because I wanted to call my mom before she left Poland... Mom and Michal were at the Warsaw airport like 10 am... A flight should leave 12:30 pm... Unfortunately the trip did not start good... They got on the plane and they were sitting at the airport 2 hours, because there was some kind of system error in the plane. Pilots thought that they will be able to fix the problem and they will be able to make a flight with this plane... Pilots informed passengers after 2 hours of sitting on the plane that unfortunately they have to switch the planes because they can not make the flight with this aircraft... A plane from Warsaw to New York with my mom and brother on board left  at 5 pm, Polish time... They arrived to New York about 9 pm, local time... I was a little bit nervous of delay... I was also yearning and excited... When I saw my mom and my brother walking my direction into the entrance in the US, same as my mom I just started to cry of happiness that finally we are together! My mom was dressed warm, because when she was leaving Poland there was cold so first shock for her was a high temperature in New York that she had to take off her jacket. Mom, Michal, Mike, and I kissed and hugged each other and then we went to New Jersey, to Mike's grandmother's house, which is located about 2 hours from New York. My mom and Mike's grandmother were happy that they could meet each other... They were talking and laughing. Everybody had a really good time together... My mom was shocked that Mike's grandmother, who is 85 years old looks very good, healthy and she is very energetic and independent... Tuesday afternoon we headed out our home in Bainbridge, where we got at Wednesday afternoon. We were tired but very happy. My mom and Michal just at the beginning saw beautiful, straight and big American highways. They drove through New York, New Jersey, Delaware, Maryland, Washington D.C, Virginia, North Carolina, South Carolina, Georgia and then Florida. My mom praised me for taking such a good care of our house. She was impressed of our American house and how practical it is. They met our lovely dog, which was our companion during the trip to New York and on way back. They also met our cats.  Next day we started grilling, shopping, visiting different places in town and we were just having a wonderful, family time that nobody will take from us! :)
 
Oto fotorelacja:)/Here is a photo-report:)
 
 Czerwona linia pokazuje jak przemieszczalismy sie z mama i Michalem podczas ich pobytu w Stanach. Mysle, ze jak na pierwszy raz to robi wrazenie:)/ A red line is showing how we were moving with mom and Michal when they were in the US. I think that it is really impressive for the first time:)
 
 
Z babcia Majka w New Jersey./With Mike's grandmother in New Jersey.
 





Przystanek w Wirginii./A stop in Virginia.

 
A tu juz u nas w domu, Bainbridge, Georgia:)/Here at our house in Bainbridge, GA:)
 






 
Wyczekiwana nauka futbolu amerykanskiego:)/An awaited American football learning process.
 






Prezent od mamy dla Majka:)/A gift from mom for Mike:)



 
 


 






Oddalismy mamie troche Mardi Grassowych korali prosto z Nowego Orleanu:) Bylo w czym wybierac:)/ We gave my mom some of Mardi Grass beats, directly from New Orleans. It was a lotto choose.
 




 
 
Gramy w squasha:)/We played racket ball:)







 
 
 

No comments:

Post a Comment